Pendzel
abstynent
Drużyna: Tratwa
Pomógł: 1 raz Wiek: 46 Dołączył: 22 Sty 2004 Posty: 1527 Skąd: Kraków-Tratwa
|
Wysłany: Czw Maj 06, 2004 9:38 pm
|
|
|
III NO I PO PEDECU.
Nagrody rozdane. Emila kopertę zakasowała, pamiątkowe fotki, ostatnie łyki integracyjnych wiśni. No i klops, bo koncepcje są różne. Jedna sztywniacka (znaczy powrót do domu) i druga sympatyczniejsza (znaczy co zrobić z tak pięknie rozpoczętym wieczorem) Mimo przewagi liczebnej i pięciu tysięcy argumentów Łódź zdecydowała się niestety na tę pierwszą. Zgroza. Przyjeżdżają się integrować, porzucają chwilkę dzidami w kolorowe kółeczko, łykną ze dwa łyki mocy (zwracam honor, Janiu Daga i Witek troche więcej niż dwa ) i od razu uskuteczniają tzw „chodu riebiata” . Ale Allach jest wielki i Janiu i Czarek zostali natchnieni mocą. Efekt: zostają i alleluja. Na nic lamenty szlochania przekupstwa. Dartles z Emilą dwoili się i troili. Ale moc zwyciężyła i pozostali przy swoim postanowieniu. Potem czułe pożegnania i pooooszliii. Tak sobie stoim i myślim. No i olśnienie . Jak to tak sobie spokojnie odjadą? Nawet nie trzeba było nic mówić. Już nie pamiętam czy to Janiu czy Czarek się zadarł: zaparkował na tyłach….Dwa razy nie trzeba było nam powtarzać. W pijackim widzie rzuciliśmy się do wyjścia. Wyścig z czasem lecimy na złamanie karku. I niestety za węgła wyłoniły się dwa ślipia lanosa. No to ja dawaj na jezdnie i Albercik barykadujem . Tyłem przodem jak popadło. Piniek rzucił się . Niestety uczynił z asfaltu lodowisko wic nam się troche zelówki zadymiły jak nas Dartles przepchał ze 20 metrów PO przegranym pojedynku z zielonym robalem ustaliliśmy koncepcje. A uzbierała się nas pokażna paka. Oprócz Pinka Czarka Jania i bełkotającego Szczoty, dołączyły dziewuchy z Tabunu, Rylecu i bez urazy nie pamiętam wszystkich bo troche nas tam było. A więc? Wszyscy do Kotła, o kufa wszyyyyscy do Kotła. Wszyyyyscyyy do koooootła, o kufa wszyscy do Koooootła. Jak się okazało nie wszyscy… Idąc przez parking Szczocie włączyło się jakieś naprowadzanie. Albo po prostu lewa półkula zaczęła pracować i stała się cięższa…Fakt faktem delikatnie go tak zaczęło znosić na lewo i obrał azymut gdzieś w buraki. Pewnie do domu, bo teoretycznie kierunek mniej więcej dobry, ale jakby rzeczywiście polazł tamtędy to troche by mu zajęło. Po drodze miejska przelotówka (takie cóś jak piotrkowska tudzież Wisłostrada), kilka hektarów nieużytków, nieczynne lotnisko, ze cztery linie siatki z drutem kolczastym ogradzających muzeum lotnictwa. Aha, do tego fragment parku AWF i zakładowe ogródki działkowe których labirynt uliczek i ścieżek można by tygodniami studiować… Chociaż może faktycznie był taki ambitny bo go coś ze cztery dni ni widu ni słychu. Tak szczerze mówiąc może i dobrze że zniknął bo to zawsze 80 pare kilo do dźwigania z powrotem mniej. No nic, stoimy na przystanku i czekamy na autobus. Szczerze mówiąc kierowca jakby wiedział co za bydło zabiera to chyba by się nie zatrzymywał…
Cdn. |
|